Boso w ogródku

Boso w ogródku

Rozumiem, że nie wszyscy podzielają moje zamiłowanie do spacerowania boso. Rozumiem, że wiele osób czuje wstręt przed postawieniem bosej stopy na miejskim chodniku. Rozumiem, że sporo osób uważa, że brudne stopy to wstyd. Nie rozumiem jednak pewnej rzeczy. Ludzie kupują działki, wydają krocie na ogród, na trawę, którą starannie pielęgnują, tylko po to by deptać ją „gumiakami”, czy też chińskimi „crocks’ami”. To jest idealne miejsce by chodzić boso. Nasze, własne swoje, czyste, naturalne. Pomimo to boimy się zdjąć te buciory, nawet we własnym ogrodzie.

Ja nie wyobrażam sobie, by po ogródku chodzić w butach. Jak widać na załączonym obrazku dzisiaj widły… Oooo! Przecież można się dziabnąć w stopę. No tak. Pytanie czy buty zrobią jakąkolwiek różnicę? Nie wiem. Z każdym narzędziem ogrodowym należy pracować ostrożnie, a gdy ma się gołe stopy – szczególnie. Gołe stopy nie są żadną przeszkodą w pracy w ogródku. Pracowałem boso z widłami, szpadlem, łopatą, siekierą. Trzeba po prostu uważać. Jest jedna praca, której w ogródku nie wykonuję boso. Koszenie trawy. O ile samo w sobie jest przyjemne, to niestety sok z trawy wnika w skórę jak niczym henna. Nie da się tego zmyć, jedyna opcja to pumeks, który i tak jest mało skuteczny. Trzeba poczekać 2-3 dni aż kolor sam zejdzie.

Kontakt miękką ziemią, trawą przyrodą to coś bezcennego, dlatego polecam wyrzucić „gumiaki” i chodzić po ogródku boso – co by nie było (błoto, ciepło, sucho, mokro).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *